Skąd dokąd

Skąd przychodzą pomysły, by “popełnić” kolejny tekst i dokąd nas to prowadzi…

Nieraz maMY plan, szkic, albo nawet już napisany, a potem nagle coś się zmienia, dostajemy od Was maila, który nas poruszył albo obejrzeliśmy film (żeby jeden!) i nie sposób dokończyć wpis o Pulpicie Multiplanera, bo emocje - jak to się mówi - sięgają zenitu.

Ciekawe, kto pamięta Newsletter sprzed roku; wtedy też pisaliśmy o corocznym festiwalu filmowym Spektrum, który pod koniec października odbywa się w Świdnicy.

W tym roku w plan Multiplanera wpisany od dawna, więc codziennie dostajemy dawkę wzruszeń, emocji, zdziwienia a czasem nawet gniewu.

Akurat w głowie nam się kręci od filmu “Monster” wyreżyserowanego i zmontowanego przez Hirokazu Koreedę (może ktoś widział genialnych “Złodziejaszków” w jego reżyserii), ale jeszcze nie pora o nim pisać, bo musimy sobie go przeżyć i przegadać. O tym zdaniu: “Jeśli przeszczepimy człowiekowi mózg świni, czy pozostanie człowiekiem?” też pewnie jeszcze nieraz będziemy myśleć. Nie zmienia to faktu, że jeśli macie szansę go zobaczyć, to ani chwili się nie zastanawiajcie, bo naprawdę WARTO!

Dziś o pełnometrażowym filmie, co prawda dokumentalnym, ale takim z gatunku “obowiązkowy do zobaczenia”, czyli “Skąd dokąd” w reżyserii Maćka Hameli. 

To prawdziwy film drogi - reżyser podróżujący vanem portretuje przewożonych ludzi. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że wokół zbombardowane bloki, zasieki, zburzone mosty, miny na drodze i umęczeni pasażerowie, strachem, niepewnością jutra, a nawet chwili. I nikt nie budował scenografii…

Wszystkich pasażerów zawiodła do tego vana z obcą dla nich rejestracją wojna, bo i o wojnie w Ukrainie mowa. Obserwujemy kolejnych towarzyszy podróży Maćka Hameli, a z urywków ich rozmów, krótkich i dłuższych monologów przedstawia się obraz wojny, straszny, bo prawdziwy, nie mający nic wspólnego z wielkimi produkcjami.

A tytuł “Skąd dokąd” to rutynowe pytanie zadawane na punktach kontrolnych, przez które przebijają się bohaterowie w zrujnowanej Ukrainie.

Dlaczego jednak o tym filmie, skoro miało być o planowaniu? Pora zatem na cytat, który za chwilę, bo przybliżymy scenę, w której padł.

W vanowym planie widać ludzi, Ukraińców, zwyczajnych, prawie same kobiety i jedna z nich w dość zabawnym kaszkiecie wyszywanym cekinami mówi, że pochodzi z arystokratycznej rodziny i ma zdjęcie dziadka w garniturze w motyle, a babcia obok w wielkim kapeluszu, a ona za to jak ta skacząca żabka, która jedzie przed siebie, ale nie wie gdzie. I jeszcze, że tak zawsze chciała Europę zwiedzić, to chyba teraz zwiedzi i choć nie wie nic, to cyt. “Muszę wyznaczyć sobie jakiś cel”.

Jeśli coś pomyliliśmy, znaczy ten kaszkiet chociażby czy nawet osobę (bo gęsty ten film), wybaczcie, uderzyło nas to, że poczucie bezpieczeństwa może dać właśnie cel, jego wyznaczenie, że można się go złapać, jak kotwicy, gdy wokół nic nie jest pewne.

Cieszmy się, że żyjemy w coraz piękniejszej i wciąż bezpiecznej Polsce, ale gdy czujecie, że sprawy nie idą w tym kierunku, w którym chcecie, to nie czekajcie już dłużej - wyznaczcie sobie cel i go realizujcie, nawet, gdy nie jesteście pewni wszystkich okoliczności wokół Was.

A ja powtórzę - wyznaczcie sobie jakiś cel! Nie zostawiajcie stron p.3-p.6 Pulpitu Multiplanera pustych!

Rafał ERM, znaczy z Edytą, ale to chyba już dobrze wiecie :)

26 października 2023

Postaw mi kawę